Można być normalnym człowiekiem i spędzać zimę na stoku albo pod palmą. Latem można wpakować się w samochód i leżeć z piwem na plaży w Chorwacji lub Bułgarii. Można być też mną i spędzać w Bułgarii… zimę.
Warna
Do Warny dostaliśmy się nocnym pociągiem z Sofii. O pociągach w Bułgarii można powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że jest w nich zimno. Rozbieraliśmy się do skarpet, tak grzeją. Okna zaśrubowane (może dlatego, że kiedyś sama w nich paliłam) O 6.30 w niedzielę na ulicach były tylko bezdomne psy i mewy. Można by powiedzieć, że zaczęliśmy zwiedzanie od dupy strony, bo od razu po przylocie pojechaliśmy na drugi koniec kraju po to, żeby za 5 dni znowu znaleźć się w Sofii.
Żeby mieć taki widok (powyższy) wystarczy udać się na ostatnie piętro Hotelu Cherno More i w restauracji zamówić herbatę (4 zł za dwie). Hotel znajdziecie od razu, to najbrzydszy najwyższy budynek w centrum. Sama restauracja jest już podróżą do przeszłości, bo wystrój pamięta jeszcze Stalina. Fun fact: Warna w latach 1949-56 nosiła właśnie nazwę Stalin.
Pewnie ciężko sobie to wyobrazić, ale z radia tego samochodu leciała muzyka klasyczna. Koty karmione są po królewsku.
Bułgaria bogata jest w gorące wody mineralne. Poza tymi “dzikimi” basenami w samej Warnie, znaleźliśmy jeszcze jeden, na plaży, zamknięty jednak zimą.
Jeśli interesują was historia i tradycje, w Warnie znajdziecie świetne muzeum archeologiczne. Czy wiedzieliście, że właśnie w Warnie odkryto najstarszy złoty skarb na ziemi? Gorące źródła znane były także Rzymianom, a pozostałości term nadal widoczne są w centrum miasta. Ponadto: muzeum etnograficzne, akwarium, miejskie zoo, planetarium, primorski park. Osobiście jednak najbardziej lubię poszwendać się zwyczajnie po ulicach.
Będę grał w grę.
Poza centrum właśnie tak wygląda architektura miasta. Jak dla mnie bomba, bardzo jestem ciekawa jak takie mieszkania wyglądają w środku. Kolejny fun fact (i bardzo proszę kogoś z większym stażem o zweryfikowanie): czy wszędzie w Bułgarii prysznic to po prostu zawieszona słuchawka na ścianie w toalecie? 4/4 hostele i guesthouse’y w których spaliśmy miały właśnie taki luksus: możesz robić kupę i myć włosy w tym samym czasie. Nie żebym sprawdzała, tak tylko zgaduję, co nie.
Na wieczór, nawet i zimowy, bulwary i palmy w barze Cubo. Barmanem jest Krzysztof Skiba, a z głośników leci Ibrahim Ferrer.
Czy poleciłabym to miejsce na wyjazd? Ba, ja już czekam, kiedy tam wrócę. Bułgarzy to wspaniali ludzie. Bardzo mili i pomocni. Jeśli tak jak ja tęsknicie za swoim psem, znajdzie się 300 innych do potarmoszenia za uchem, koty w gratisie. Zdarza mi się w Warszawie narzekać na niewystarczająco odśnieżone chodniki (czyli kiedy mamy wydeptaną jednoosobową ścieżkę), w Bułgarii jak śnieg spadł, tak leży. Wybrzeże jest też zimą raczej brzydkie, widać porozpoczynane remonty, a 99% wakacyjnych kurortów i beach barów odstrasza. Aż wierzyć się nie chce, że zdążą do lata.
Bałczik
Polecali wszyscy: trip advisor, właściciele hostelu, pani w centrum informacji turystycznej. Rzeczywiście, całkiem przyjemne miasteczko. Drobny szczegół. Latem. Wiecie co w styczniu było największą atrakcją w tym miejscu? My. Ale jeśli macie trzy godziny na zbyciu to możecie się wybrać, zdecydowanie wystarczy. Wszystko pozamykane na trzy spusty. Do pałacu, który jest tam największą atrakcją (wraz z ogrodem botanicznym, drugim pod względem zbiorów w Europie przyp. red.) nawet nie doszliśmy.
Jak na całkiem małe miasto, również Bałczik ma bogata historię i kulturę. Wiecznie przerzucane między własność Rumunii i Bułgarii, w ostateczności po II wojnie światowej zostało bułgarskie. Mieszkańcy to mieszanka Bułgarów, Rumunów, Turków i Cyganów. W mieście działają 4 cerkwie i meczety.
Centrum miasta. Na ulicach jak widać tłumy i dużo się dzieje.
Ta pani tak jak i my również nie mogła się doczekać na autobus powrotny do Warny.
Z perspektywy całego wyjazdu wiem, że właśnie w Warnie podobało nam się najbardziej (byliśmy jeszcze w Płowdiwie, Burgas i Sofii). To miasto ma jakąś dobrą aurę i pod niektórymi względami przypominało mi Wrocław. Jeśli będziecie mieć okazję chwilę tam pobyć, na nocleg polecam Yo- Ho Hostel– tani jak barszcz, w centrum i wiecznie pełen zwariowanych backpackersów. Poza hostelem raczej średnio dogadacie się po angielsku, ale dużo łatwiej będzie po polsku!