Proszę Państwa! Nadejszła wyczekiwana chwila i czas na coroczne psie wakacje! Zdrowe, prawdziwe wakacje – nad morzem, z jedzeniem fastfoodów, takie prawie w 100 % polskie prawilne wakacje (odejmujemy sobie punkty za brak parawanów – za rok obiecujemy poprawę!).
Jedziemy na wycieczkę, bierzemy pieseł w teczkę!
A raczej do PKP IC, gdzie za opłatą 16 zł pies może jechać w świat, gdzie tylko tory poniosą. Ilekroć jadę z Korą pociągiem, zawsze wygląda to tak: 15 minut pod siedzeniem, 30 na kolanach, 10 u pani z przodu, trochę spania, ale generalnie w podróży DO dzieje się. Natomiast powroty – inny pies. Spanie zajmuje 99.9% czasu, reszta to przewracanie się z boku na bok.
Weekend w mieście, które ma morze jest zawsze spoko. No i jakby na to spojrzeć z perspektywy psa, to mamy następująco: strasznie długą wyprawę pociągiem, kilometry w nogach (razy 4 małe łapki), pozwolenie na kopanie dziur w piasku gdzie w przeciwieństwie do parków nikt nie krzyczy, fale, mewy, kaczki, łabędzie, słona woda. Zasypianie w czasie do pięciu sekund działało jak na zawołanie.Ponadto przez C A Ł E 6 D N I po powrocie ani razu nie zaszczekała na sąsiadów, nie miała ochoty w ogóle nigdzie wychodzić i żałuję, że nie zaprosiłam wszystkich moich marudzących koleżanek, według których Kora to najbardziej nieokrzesany pies świata.
Kilka dobrych lat temu marzyłam, żeby zamieszkać w Gdyni i zaczepić się na jakimś statku. Tak naprawdę skrycie marzę o tym cały czas…
Nie popełniajcie tego błędu co ja, jeśli jeździcie gdzieś z psem, i sprawdźcie, czy nie ma zakazu wejścia na plaże z psem. W moim przypadku to nie było jedyne zmartwienie. Przeglądając noclegi i mapę Gdyni wybrałam okolice Kępy Redłowskiej – bo jakie to będzie wspaniałe iść sobie z psem, lasem, nad morze. No niestety, do Kępy nie wolno wprowadzać psów nawet na smyczy. Nam pozostało więc sporo do przedreptania.
A zmęczony pies, któremu było już wszystko jedno, wygląda tak: