To chyba u Terzaniego przeczytałam, że nie jestem swoimi myślami. Kiedy głowa każe pędzić i nadrabiać dystans między samą sobą, a kimś, kogo uważam za lepszego, nie zostaje już czasu i miejsca na bycie, na doświadczanie. Na esencję.
Wszystkie zamieszczone tu czarno – białe zdjęcia zrobiłam nowym/starym Pentaxem. Są z Liverpoolu, Manchesteru i znad Morza Irlandzkiego.
Sam pobyt w Liverpoolu z przystankiem w Manchesterze traktuję jako początek, a nie koniec przygody z tymi miejscami. Te fascynujące miasta zasługują na nieco więcej uwagi niż wizyta w muzeum Beatelsów i w chińskiej dzielnicy (o których nota bene nie wiedziałam, z czego nadal się cieszę!). Mnie zachwycił ich industrialny, ciężki charakter, przykryty obowiązkową chmurą deszczu i szarej mgły, a jednocześnie wplątany w to powszechny brytyjski humor (żartobliwe billboardy na temat Brexitu, sarkastyczne gry słówek na reklamach, czy cukierkowy food truck rodem z filmów Wesa Andersona na tle post industrialnej fabryki). Post-fabryczne budynki z ciemnej cegły to dziś najmodniejsze miejsca na wieczór, a w starym kościele (z oryginalnymi freskami i rzeźbami na ołtarzu) znajdziemy absolutnie przepiękny bar, dopieszczony po ostatnią żaróweczkę nad umywalką. Czy wiedzieliście, że w Liverpoolu produkują swój lokalny gin?!
Co ujęło mnie w mieście najmocniej, to sposób łączenia nowoczesnej architektury ze starymi budynkami. W jednym kadrze znajdziemy więc gregoriańską katedrę, wiktoriański, zamaszysty bank rodem z wczesno-amerykańskich filmów gangsterskich i szklany wieżowiec o ostrych krawędziach. Całość kompozycji zamyka strzelisty komin z czerwonej cegły, część zabudowy portu Albert Dock, pierwszego niedrewnianego kompleksu w Wielkiej Brytanii. Takie widoki w Liverpoolu są na porządku dziennym.
Czy życie w miejscu, w którym nowe tak łatwo wtapia się w stare, gdzie z każdej strony dosięga nas masa inspiracji (a oficjalnym symbolem miasta jest super lambanana ), ulice, po których chodzili Beatlesi i rzesza innych sławnych artystów, może być nudne?
15 sierpnia 1830 otwarto pierwszą na świecie międzymiastową linię kolejową. Prawie 200 lat później sama mam okazję przejechać się tą trasą. Dziś podróż z Liverpoolu do Manchesteru trwa niecałą godzinę, ale w XIX wieku przy prędkości 26km/h mogłabym tylko o tym pomarzyć.
W Manchesterze spędziłam zaledwie pół dnia, wobec czego nie udało mi się zobaczyć wiele. Zakochałam się w Bibliotece Johna Rylandsa i w jej aktualności. Nadal przychodzą tu studenci, ale nie tylko studenci, zwiedzanie jest bezpłatne (!), a toalety równie zabytkowe, co reszta wyposażenia. Nie jestem fanką Harrego Pottera i widziałam zaledwie dwa z wszystkich filmów, ale to miejsce, którego nie powstydziłaby się żadna Hermiona. W zbiorach biblioteki m.in. pierwsze wydanie “Ulysses” czy oryginalny fragment Nowego Testamentu.
Ja i mój nowy Pentax <3