Jak przywieźć dobre zdjęcia z Krakowa, kiedy wiesz, że 90 % czasu spędzisz w okolicach Rynku, Starego Miasta, czy Wawelu? Czy te najbardziej oklepane turystyczne miejsca mogą w jakikolwiek sposób zaskoczyć? Pytałam właściwie sama siebie, lekko przerażona tą wizją i wewnętrzną presją, aby jednak nie powielać tych samych ujęć, które ma KAŻDY. Czasami kusiło mnie, aby jednak mieć ładną panoramę Rynku, ale na szczęście resztki godności mi na to nie pozwoliły. Czy mogę pokusić się więc o stwierdzenie, że moja relacja jest jakimś mini reportażykiem? Albo chociaż czymś, co mogłoby koło reportażu stać?
Wiecie jak to jest- łatwo jest przywieźć piękne foteczki, kiedy 70 % roboty wykonuje za ciebie styczniowe Słońce (true story). Gorzej, kiedy zostaje ci płaskie majowe światło albo kompletny jego brak. Shit happens, po latach łaski przychodzi okres niełaski. Odbiłam sobie za to ogromną ilością jedzenia- hummusu na każdą porę dnia oraz obwarzankami. Om nom nom.\
Po mojej ostatniej wizycie w Krakowie, jakieś 7/10 osób pisało, aby zobaczyć Podgórze i Kleparz. Tylko jak to zorganizować, kiedy twoi współtowarzysze chcą zobaczyć Wawel i okno papieża? Jestem na tyle anty, że zanim rodzonej matce pokazałam warszawską starówkę (tylko dlatego, że nalegała), piłyśmy drinki na plaży pod stadionem. W to mi graj, zobaczmy coś innego niż wszyscy, albo przynajmniej spróbujmy. Ale suma summarum, nie narzekam, bo tak się złożyło, że postawiłam na swoim. Być może okna papieża nie było, ale Tytano owszem.
-Dzień dobry, poproszę urodę Julii Roberts, dziękuję.
Średnio możecie spodziewać się tu jakichś nowych pomysłów na weekend, bo niczym was nie zaskoczę. Mogę od siebie dodać, że do ogrodu botanicznego UJ nie warto (sorry, moja babcia ma te wszystkie begonie i irysy w swoim ogródku, a fajniejszą palmiarnię widziałam w Poznaniu), pani w recepcji Starej Synagogi jest przemiła i ma interesujące historie, nawet jeśli samo muzeum nie jest jakoś arcyciekawie, a na śniadanie tylko do Hammsy. All you can eat za 18 zł? Boże, jak żałowałam, że nie mam większego żołądka!
Gitarzysta Jaka to melodia
Nie mogę przejść obojętnie od tematu koni i cieszę się, że jest spora grupa ludzi, których również wzrusza ich los. Już pomijając fakt, że ja akurat jestem super wrażliwa, ale czy może mi ktoś wytłumaczyć przyjemność płynącą z jazdy taką dorożką? Jest tu ktoś, kto się na to połasił? Czy tam dzieje się jakaś magia, czy ta 20 minutowa przejażdżka uszlachetnia, uszczęśliwia? Co myśli człowiek, który siedzi i jedzie? Z resztą, mogę tak brnąć dalej, bo tak samo nie rozumiem elektrycznych samochodów aka prosto z pola golfowego, czy autobusów hop on, hop off. Ciekawe, czy przyjdzie mi kiedykolwiek to odszczekać. Możecie mnie wtedy zepchnąć do Wisły jak Wandę.
Pozostając w temacie legend i historii- trochę było mi wstyd nie wiedzieć i googlować na szybko dlaczego hejnał jest taki, a nie inny (akurat o przerwaniu grania wiedziałam), dlaczego Żydzi wybrali Polskę, albo o co dokładnie chodzi ze smokiem wawelskim. A to są pytania z pierwszej rundy 1 z 10, a gdzie do finału? Natomiast nie mogę powiedzieć, że niczego nowego się nie dowiedziałam- odkryłam tajemnice pokroju „gdzie pani z kiosku Ruchu robi siku?”. Nie wiedziałam, że słupy ogłoszeniowe spełniają inne funkcje niż wieszanie na nich ogłoszeń… Człowiek uczy się całe życie.
W domu lubię mieć porządek, aczkolwiek nie tyczy się to szaf i wszelkich szuflad. Nie wpadajmy w paranoję. Natomiast w miastach przyciąga mnie brzydota, szary, brudny tynk, obdarte ściany, ciemne uliczki (szemrane typki i smród moczu też?). I nie podoba mi się odmalowywanie kamienic na rażące pomarańcze i róże, co z tego, że to był ich oryginalny odcień? Rzym też był kiedyś pomarańczowy, ale wyobrażacie sobie teraz przemalować wszystkie domy na żarówę? Polska jest fajna z tą swoją szarością, może właśnie dlatego jednak najbardziej podoba mi się na Kazimierzu.
Czyż to nie jest piękne?
Czy w Krakowie mieszka się dobrze? Mam jeszcze chrapkę zobaczyć nowy Kraków i w dni inne, niż weekend, pójść do Teatru Starego. Możecie się zatem spodziewać kolejnej części w jakiejś przyszłości.
1990 vs 2017